Obóz pracy przymusowej dla Żydów na Górze Świętej Anny (1941-1945)

Janusz Oszytko (Opole)

Obóz pracy przymusowej dla Żydów na Górze Świętej Anny (1941-1945)


W okolicach tzw. masywu chełmskiego w latach przed drugą wojną światową prowadzone były intensywne roboty budowlane związane z budową autostrady Berlin-Kraków na odcinku od Wrocławia do Gliwic. Robotnicy pracujący przy budowie autostrady rekrutowali się początkowo spośród miejscowej ludności, która dorabiała sobie w ten sposób do działalności rolniczej, jak również z pracowników niemieckich z innych regionów Niemiec zamieszkujących w barakach położonych w pobliżu trasy planowanego przebiegu autostrady. W 1935 r. rozpoczęto prace na odcinku Ochodze-Strzeleczki, w 1936 r. w okolicach Jaśkowic oraz Dąbrówki Górnej. W związku z wybuchem II wojny światowej i uzyskaniem dostępu przez III Rzeszę do zasobu obcokrajowej siły roboczej, przy budowie autostrady zostali zatrudnienie robotnicy przymusowi różnej narodowości zamieszkujący w obozach pracy przymusowej. Nas będzie w tym referacie interesował jedynie skromny wycinek z historii kilkunastu obozów pracy budowy autostrady (Reichsautobahnlagern), tzn. jedynie historia obozu pracy przymusowej dla Żydów na Górze Św. Anny (Zwangsarbeitslager für Juden in Annaberg O/S).
Literatura na temat tego obozu - jednego z 95 obozów „Organistation Schmelt” na Śląsku jest niezmiernie szczupła (publikacje K. Świerkosza, S. Szwedowskiego, A. Koniecznego), wliczając w to drobne artykuły o charakterze publicystycznym (H. Wolna-Van Daas) i wzmianki w powojennych wspomnieniach oraz relacjach więźniów mających jakąś styczność z tym obozem pracy. Cennym źródłem okazują się wówczas zeznania zawarte w protokołach przesłuchań świadków, przechowywanych w aktach Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Opolu, która prowadziła śledztwo (umorzone w 1977 r.) w sprawie zbrodni popełnionych na więźniach narodowości żydowskiej w obozie pracy przymusowej na Górze Św. Anny.
W ocenie informacji podanych przez świadków należy brać pod uwagę, że upływ czasu mógł częściowo zatrzeć lub zniekształcić w ich pamięci niektóre fakty o istotnym znaczeniu dla omawianego tematu. Zeznania te nie dostarczają w pełni satysfakcjonujących odpowiedzi, co do szczegółowych danych odnośnie zmian liczebności obozu, jego dokładnego położenia, wszystkich danych osobowych personelu biurowego i kierownictwa obozu oraz szczegółowych danych osobowych więźniów. Natomiast w kwestii śmiertelności wśród więźniów tego obozu autor zgromadził szczegółowe dane metrykalne z ksiąg zgonów z lat 1941-1943, które znajdują się w Urzędzie Stanu Cywilnego w Leśnicy.
Zanim przedstawiony zostanie problem wykorzystania pracy więźniów w masywie chełmskim oraz warunki panujące w założonym tam obozie pracy przymusowej, pokrótce omówimy zatrudnienie obcej siły roboczej na Górnym Śląsku w latach II wojny światowej. Początkowo najwięcej robotników przymusowych zatrudniano w rolnictwie, ponieważ władze były do tego już przygotowane i praktykowały najem robotników obcokrajowych również w okresie przedwojennym. Następnie w wyniku wybuchu wojny także przemysł niemiecki stał się pracodawcą wielu robotników przymusowych, natomiast znaczne zaostrzenie przymusowego wykorzystania siły roboczej w przemyśle zbrojeniowym nastąpiło w 1942 r. Według założeń polityki wobec obcej siły roboczej Główny Urząd Administracyjno-Gospodarczy SS i Policji (WVHA) kierowany przez Oswalda Pohla zalecał dążenie do największej wydajności w pracy, maksymalnego przedłużenia czasu pracy oraz zapewniania należytej ochrony przed ewentualną dywersją lub próbą ucieczki.
Pomimo jednoznacznego postawienia sprawy prześladowania ludności polskiej i żydowskiej terenów włączonych do Rzeszy w okresie od listopada 1939 r. do lutego 1940 r. ludność żydowska nadal przebywała na terenach anektowanych, w tym również na Górnym Śląsku, zarówno w jego części wschodniej, jak i zachodniej. W ciągu kilkunastu miesięcy od rozpoczęcia wojny na obszarze prowincji górnośląskiej nastąpiły zmiany w położeniu Żydów. Utworzono „SS-Sonderkommando Sosnowitz” w Sosnowcu odpowiedzialne za sprawne przeprowadzenie wysiedleń, ale zostało ono w kwietniu 1940 r. zlikwidowane, gdyż zgodnie z oceną Wyższego Dowódcy SS i Policji we
Wrocławiu Ericha von dem Bacha nie należało spodziewać się wysiedleń do końca sierpnia tego roku. W maju i czerwcu 1940 r. nastąpiło przemieszczenie Żydów w obrębie rejencji katowickiej i opolskiej w celu likwidacji małych skupisk i koncentracji ludności żydowskiej w miastach, które znane były z licznych gmin żydowskich, aby utworzyć tam getta.
Niemcy wprowadzili nadzór a później zarząd nad wszelkimi objawami przedsiębiorczości żydowskiej, co spowodowało, iż wielu Żydów zimę 1940 r. spędzało bez środków do życia, zmuszonych do korzystania z bezpłatnej kuchni i zasiłków (co dotyczyło około 40% całej ludności żydowskiej Górnego Śląska). Na Górnym Śląsku cały ciężar niesienia pomocy w życiu codziennym spoczywał na Radach Starszych przy poszczególnych gminach żydowskich. Organem koordynującym, inspirującym i kontrolującym dla starszyzny gmin była Centrala Żydowskich Gmin Wyznaniowych Wschodniego Górnego Śląska.
W omawianym okresie w regionie górnośląskim pogłębiał się deficyt rąk do pracy. W ciągu 1939 i 1940 r. żydowska ludność była wykorzystywana przez niemieckie zakłady przemysłowe, które czyniły wszystko co tylko możliwe, aby nie stracić niezbędnej, a przy tym taniej siły roboczej. W wykorzystywaniu żydowskiej siły roboczej na Górnym Śląsku zainteresowane były, trzeba przyznać w swoisty sposób, także władze SS. Z tego powodu w październiku 1940 r. decyzją Reichsführera SS Heinricha Himmlera został powołany Specjalny Pełnomocnik Reichsführera SS do Spraw Zatrudnienia Obcych Narodowości (Sonderbeaufragter des Reichsführers SS für fremdvölkischen Arbeitseinsatz in Oberschlesien). Pełnomocnikiem został mianowany SS-Oberführer Albrecht Schmelt, były prezydent policji we Wrocławiu. W korespondencji urzędowej występuje nazwa „Organizacja Schmelt” (Organisation Schmelt) na określenie instytucji, która zapewniała dystrybucję żydowskiej siły roboczej na Górnym Śląsku.
W 1940 r. „OS” posiadała większość szczegółowych danych dotyczących zatrudnienia Żydów w przedsiębiorstwach przemysłowych Górnego Śląska. W lutym 1941 r. wszystkie w/w przedsiębiorstwa otrzymały pisma z informacją, że zatrudnieni w nich Żydzi mają pozwolenie na pracę w nich tylko do 28 lutego 1941 r., a po tym terminie wymagana jest na to zgoda pełnomocnika A. Schmelta.
Równolegle do tej akcji przeprowadzano rejestracje wszystkich Żydów zdolnych do pracy oraz podporządkowano sobie rady żydowskie. Od wiosny 1941 r. Schmelt przystąpił do wykorzystywania siły roboczej według zaleceń ogólnych Reichsführera SS, którego był pełnomocnikiem. Mianowicie podstawą zatrudnienia Żydów polskich (a później i Żydów obywateli innych krajów) były umowy pomiędzy dużymi przedsiębiorstwami a „OS”. W przypadku obozu pracy na Górze Św. Anny mogły to być zakłady produkcyjne benzyny syntetycznej „Schaffgotsch-Benzin-Werke” w Zdzieszowicach oraz centralnie realizowany projekt rozbudowy dróg autostradowych na trasie Wrocław-Katowice-Kraków-Krosno. Organizacja uruchomiła wówczas nie jeden obóz, ale całą sieć specjalnych obozów dla robotników żydowskich zwanych „Zwangsarbeitslager für Juden” (ZALfJ).
Do tworzonych obozów (ZALfJ) kierowano kolejne transporty zdolnych do pracy mężczyzn i kobiet, początkowo w wieku od 18 lat (później od 16 lat) do 60 lat. Do końca 1940 r. w obozach „OS” znalazło się około 50 tysięcy Żydów polskich, na ogólną liczbę około 90 tysięcy ludności żydowskiej Górnego Śląska. Tych najsilniejszych H. Göring nazwał „naszymi Machabeuszami”, natomiast słabsi tj. starsi i dzieci przebywali w gettach i sukcesywnie kierowano ich do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu.
W 1939 r. powstały pierwsze 3 obozy „OS”, w następnym roku dalszych 35 obozów, w 1941 r. następnych 16 obozów, w 1942 r. dalsze 24 obozy i ostatecznie w 1943 r. kolejne 8 obozów. Ogółem na Górnym Śląsku uruchomiono 93 obozy, jednak daty utworzenia 7 z nich nie udało się ustalić prof. A. Koniecznemu [1] z powodu istotnych braków w materiale źródłowym. Latem 1942 r. „OS” otrzymała - w wyniku nacisków Ministerstwa Uzbrojenia i Amunicji, które było zmuszone do zwiększenia produkcji zbrojeniowej w podległych zakładach - około 10 tysięcy Żydów zachodnioeuropejskich. Od połowy 1941 r. „OS” opierała się naciskowi władz centralnych, które podjęły decyzję o ostatecznym rozwiązaniu tzw. kwestii żydowskiej. W wyniku tych nacisków „OS” musiałaby przekazać swych pracowników przymusowych do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. „OS” mając poparcie władz wojskowych i okręgowych inspekcji zbrojeniowych, utrzymała większość ZAL-ów do roku 1943, a niektóre nawet do lata 1944 r. Ich ostateczna likwidacja była
kierowana przez „Dienststellle Annaberg O/S.” aż do lutego 1945 r., co oznacza, iż trwała nawet po ewakuacji więźniów-Żydów, którzy od 1944 r. posiadali tam status więźniów obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, podległych podobozowi oświęcimskiemu w Blachowni Śląskiej koło Koźla. Jak zauważa B. Cybulski w swoim artykule o polskich Żydach w prowincji górnośląskiej podczas II wojny światowej - dalsze badania nad losem Żydów polskich (i nie tylko) są niezbędne, gdyż większość problemów istotnych dla poznania dziejów obozów jest niedostatecznie zbadana np. historia poszczególnych obozów „OS”, losy niezatrudnionych w obozach pracy i wreszcie działalność samego Schmelta, którego rola w latach 1943-1944 pozostawała bliżej nieznana [2]. Być może nadzorował w tym czasie działania zmierzające do powolnego przekazywania swoich pracowników przymusowych pod nadzór obozów koncentracyjnych, działając w „Dienststelle Annaberg” do początku 1944 r.
W rekonstruowaniu dziejów obozu pracy przymusowej na Górze Św. Anny główną rolę należy przypisać żywym świadectwom tego czasu - słowom ludzi, którzy byli świadkami w powojennym procesie SA-manna z okolic Katowic (mieszkańca Kochłowic), podejrzanego w latach 1941-1942 o utrzymywanie bliskich kontaktów z kobietą polską pochodzenia żydowskiego oraz oskarżonego po wojnie z art. 3 tzw. „sierpniowego paragrafu” z dekretu PKWN z 1944 r. o czynną współpracę z władzami niemieckimi i udział w eksterminacji ludności żydowskiej na Górze Św. Anny w okresie II wojny światowej. Inny przypadek to dochodzenie wobec mieszkańca Leśnicy, byłego feldfebla Wehrmachtu, który zajmował się nadzorem obozu na Górze Św. Anny w krótkim okresie podczas ostatniej wojny światowej. On również został oskarżony o przestępczą działalność w stosunku do więźniów obozu żydowskiego. Po wojnie był nawet zwolennikiem polskości, zapisał się do PPR, lecz nie udzielał się w jej szeregach a zarabiał na życie handlem owcami. W związku z prowadzonymi postępowaniami sądowymi musiały odezwać się osoby, które złożyły świadectwo, o tym, co wydarzyło się w latach 1941-1945 u stóp znanego katolickiego sanktuarium oraz w pobliżu ówczesnego narodowo-socjalistycznego pomnika pamięci poległych bojowników Freikorpsów.
Kolejnym świadkiem stał się również syn zmarłego w obozie budowy autostrady (Reichsautobahnlager St. Annaberg O/S) więźnia Icka Schwimmera z Sosnowca - Stanley Swimmer z Woodbrigde, Connecticut USA [3].
Według niemieckiej encyklopedii obozów [4] „Organizacja Schmelt” została utworzona pod koniec 1940 r. jako specjalna organizacja pracy przymusowej, istniejąc do 1944 r.. Nazwę „Zwangsarbeitslager” (ZAL) przybrały obozy pracy w grudniu 1942 r. Znane są liczby więźniów tylko w nielicznych obozach, które oscylowały w granicach od 100 do 600 osób. W umowach z firmami zawarte były minimalne liczby zatrudnionej do dozoru policji pomocniczej (Hilfspolizei) - mianowicie na 1 policjanta przypadało około 40 robotników przymusowych do przypilnowania. Oprócz tego taki obóz pracy musiał posiadać następujący żydowski personel: 1 starszego (Altester), 1 sanitariusza zajmującego się chorymi (Sanitäter), 1 stenotypistkę (Stenotypistin) przypadającą na każdych 150 robotników przymusowych, 1 szewca (Schuster), 1 krawca (Schneider), 1 kucharza i pomoce kuchenne. Do pilnowania obozu „OS” wyznaczono rezerwistów policyjnych z Wrocławia, natomiast policja pomocnicza powróciła do ochrony firm przemysłowych. Podobny personel musiał znajdować się również w obozie na Górze Św. Anny. Być może w pracach na autostradzie uczestniczyli podopieczni Kreislagerführera Rateringa z obozu VO-MI w pobliskim klasztorze pofranciszkańskim (Niemcy z Buchenlandu tj. Bukowiny) [5].
Akta zgonów żydowskich z Leśnicy pochodzące z „Reichsautobahnlager St. Annaberg” pozwalają ustalić chronologię w/w obozu w latach 1941-1943, dostarczając całościowych danych dotyczących powstania i funkcjonowania obozu, danych osobowych strażników wraz z ich funkcją i przyporządkowaniem służbowym, szczegółowych danych dotyczących zmarłych więźniów wraz z przyczyną zgonu. Tzw. „Bericht Höss” porównany ze żydowskimi zgonami w 2 połowie 1942 r. potwierdza fakt, że Schmelt przejął transport RSHA (dla Góry Św. Anny w Koźlu lub Zdzieszowicach), w którym znajdowało się 10 tysięcy Żydów deportowanych z Francji (obóz Drancy), Belgii (obóz Malines) oraz Holandii (obóz Westebork). Część z nich trafiła do interesującego nas obozu. W połowie 1944 r. nastąpiło przejęcie kompleksu obozowego pracy przymusowej „OS” przez przekazanie go pod nadzór obozów koncentracyjnych Oświęcim i
Rogoźnica - poszczególne obozy stały się zewnętrznymi komandami pracy w/w obozów. Jeśli tak się stać nie mogło wówczas więźniów przesiedlano, zaś ZALfJ likwidowano.
W prowincji górnośląskiej na 93 ZALfJ, 48 z nich posiadało wydzielone części dla kobiet. Obóz na Górze Św. Anny należał do tej ostatniej grupy. Dokładnie nie wiadomo jak przedstawiała się liczba więźniów wszystkich obozów „OS” w latach 1941-1944, ale najwyższy poziom liczebności wg. statystyki SS z 19.04.1943 r. wynosił 50.570 osób. Na Górze Św. Anny obóz pracy przymusowej dla Żydów mógł liczyć około 400 do 500 osób, co zaliczałoby ten obóz do jednego z większych wśród „obozów Schmelta”. Z jednej strony taką liczbę potwierdzają świadkowie, z drugiej liczba policjantów z policji pomocniczej.
Wg. autoryzowanej relacji mgr Anny Lerchenfeld [6] z Będzina liczebność obozu na Górze Św. Anny mogła znacznie się powiększyć, ponieważ wspomina ona o kilku transportach wschodnio-górnośląskich Żydów na Górę Św. Anny. Oczywiście obóz ten mógł spełniać również funkcję obozu etapowego. (A. Lerchenfeld wspomina o niechlubnej roli policjanta żydowskiego z Sosnowca, Romka Goldminca, który wysługiwał się Gestapo i wydawał ukrywających się Żydów m.in. w ramach akcji „Judenrein” z 12.08.1942 r. W Będzinie podobną rolę spełniał inny żydowski policjant Heniek Barnblatt). W dniu 15.09.1943 r. wysiedlono do obozu pracy na Górze Św. Anny 150 osób, za drugim razem 250 osób (data nieznana), za trzecim razem 480 osób. Jeśli by ta liczba miała być umieszczona w realiach obozu, wówczas panowałoby tam ogromne zagęszczenie żydowskich robotników. W innym przypadku można by sądzić, iż obóz ten zajmował się dystrybucją pracowników przymusowych na poszczególne stanowiska pracy w zakładach chemicznych w Zdzieszowicach.
Katarzyna Mincer [7] podaje w swej relacji opisującej pobyt w obozie na Górze Św. Anny, iż od lipca 1943 r. tamtejsza „Dienststelle” zajmowała się likwidacją obozów pracy, działając do lutego 1945 r. Obóz był otoczony drutami kolczastymi, wewnątrz znajdowało się 10 baraków. W dwóch mieszkali mężczyźni, w jednym kobiety, a w następnym mieściły się: warsztat szewski i krawiecki oraz biura „Dienststelle”. W pozostałych mieszkali niemieccy urzędnicy obozowi. Obóz był przeznaczony wyłącznie dla Żydów, pochodzących
w większości z terenu Zagłębia Dąbrowskiego. Wyżywienie, warunki pracy i przeżycia były ciężkie, jak w każdym obozie pracy przymusowej. Kierownikami obozu byli Hentschel i Lindner. 13 lipca 1944 r. K. Mincer została wysłana do obozu koncentracyjnego Blechhammer (Blachownia Śląska).
To, że obóz na Górze Św. Anny mógł spełniać również rolę obozu etapowego wydaje się potwierdzać relacja Pawła Welnera [8] z Będzina, który 1 sierpnia 1943 r. zgłosił się do wysiedlenia w szopie Rosnera (obóz Rosnera) i został wysłany etapem na Annaberg (Góra Św. Anny), a stamtąd do Ottmuth (Otmęt k. Krapkowic), skąd na wiosnę 1944 r. trafił do Blechhammer.
Istnienie i dzieje obozu pracy przymusowej dla Żydów na Górze Św. Anny potwierdzają materiały zarówno Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Opolu (sygn. Ds 3/68), jak równie Głównej Komisji Badania Zbrodni PNP w Warszawie (sygn. GK Zh III 31/35/68). W powyższych zawarte są informacje, które przez autora niniejszego referatu musiały zostać w większości zweryfikowane w świetle skąpych materiałów archiwalnych w celu zrekonstruowania historii obozu. Najwcześniejsze relacje świadków pochodzą z drugiej połowy lat czterdziestych, w których za najbardziej prawdopodobne uznano te powtarzające się, zarówno ze strony ówczesnych mieszkańców, personelu obozowego, jak i więźniów - uznając je za bliskie prawdy, uwzględniając również presję, jaką mógł wywrzeć sposób zdobycia tych informacji przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Strzelcach Opolskich oraz pracowników Sądu Okręgowego w Opolu.
Jedną z takich relacji jest zeznanie złożone przez Selmę Ulbrich z d. Cholewa [9] zamieszkałą po wojnie na Górze Św. Anny przy ul. Wolności 2. W dniu 5.10.1949 r. zeznała ona, iż od wiosny 1941 r. pracowała wraz z innymi wyznaczonymi osobami przy porządkowaniu pomnika Freikorpsów, natomiast od sierpnia 1941 r. była pomocą kuchenną w kuchni niemieckiej przy obozie dla jeńców radzieckich. Lagerführerem w obozie jeńców był Lehman z Wrocławia. W marcu 1942 r. wywieziono około 100 jeńców radzieckich, natomiast przywieziono na wiosnę 1942 r. około 40 chorych Żydów polskich. Od 1942 do 1943 r. ich liczba wzrosła do około 300 osób. Strażników SS było 60. W obozie
świadek przestał pracować w dniu 15.05.1944 r. Była jej znana liczba około 80 Żydów pochowanych na obozowym cmentarzu.
W maju 1948 r. Józef Kwoczała [10] zeznał, iż pracował podczas wojny na polu Franza Plachetki blisko obozu dla Żydów. Zaobserwował on m.in. bicie więźniów przez więźniów na zbiórce (pałką gumową). Widział również wynoszenie zwłok zmarłego na cmentarz obozowy w przenośnej trumnie wielokrotnego użytku - grzebano samo ciało. Jeden z ówczesnych strażników pochodził z okolic Raciborza i był znany świadkowi. Opowiedział mu, iż duża liczba Żydów umarła z niedożywienia. Znany z okrucieństwa obozowy feldfebel wielokrotnie strzelał do więźniów, kazał także bić ich (zapewne strażnikom, jak i funkcyjnym więźniom). Osoba, o której mowa została w okresie powojennym przesłuchana w dniu 14.05.1948 r. Był nią feldfebel Wehrmachtu Wiktor Zajdel, s. Jana [11] urodzony w Rogach k. Koźla, który na przełomie 1943/1944 miał być funkcjonariuszem obozowym (Lagerführerem ?) około 6 tygodni. Okazało się, wg. jego zeznań, że był pod ogromną presją psychiczną i upijał się pracując w tym obozie, za co wydalono go innego obozu bliżej Gogolina. Zbrodnie, które mu zarzucano trudno było udowodnić, ponieważ akta zgonów Żydów opiewały na okres wcześniejszy (lata 1941-1943). Jednakże istnieje potencjalna możliwość, że po 1943 r. zgony mogły być nie ewidencjonowane urzędowo z powodu nie zgłaszania ich (por. liczbę zgonów w USC - 54, a zeznanie S. Ulbrich - 80). W. Zajdel był osobą znającą dobrze pracę w zakładach chemicznych w Zdzieszowicach (był ich pracownikiem przed 1939 r.) i mógł nadzorować doprowadzaną tam grupę żydowskich robotników, zwłaszcza że w 1943 r. budowa autostrady Wrocław-Gliwice straciła swój rozmach z powodu wstrzymania inwestycji przez władze centralne.
Jeśli chodzi o bezpośrednie relacje więźniów pracujących przy autostradzie w latach wcześniejszych to najpełniejszą, jaką dysponujemy, jest relacja Maxa Borgera ur. 13.04.1924 r., s. Kiwa i Heleny, [12] krawca z Oświęcimia. M. Borger przebywał w obozie pracy w Rogowie k. Krapkowic i pochodził z pierwszego transportu Żydów polskich, który w lipcu 1941 r. trafił także do obozu na Górę Św. Anny. Nie posiadając relacji dotyczących warunków pracy stamtąd, posiłkować musimy się relacją zbliżoną w czasie i realiach obozowych. M. Borger wspomina o pracy w gliniastej ziemi podczas deszczu, o
biciu przy pracy, o tym że była ona ciężka - trzeba było wybierać glinę kilofem - dwie osoby ładowały 35 lor - pracowało 100 mężczyzn i kilka kobiet. Chorzy byli leczeni na rewirze lub odsyłani do Sosnowca (byli to więc tzw. „Schmelt-Juden”) ponieważ w obozie mogli pracować tylko zdrowi ludzie. Każdy z więźniów otrzymywał 50 dkg chleba dziennie i dobrą zupę. W obozie w Rogowie były 2 baraki drewniane po 10 sztub (izb) - po 20 osób w sztubie - niektórzy spali na łóżkach, ale niektórzy również na podłodze. W barakach panował wielki brud i wszelkiego rodzaju insekty. Obóz był otoczony drutem kolczastym, natomiast straż obozu wyglądała „jak granatowa policja” (czyżby „Organisation Todt”?).
W maju 1948 r. Joachim Jureczko [13] zam. w Porębie nr 23, w posesji niedaleko obozu wspominał, iż dzielił jego dom od obozu dystans około 1 km i początkowo tego obozu nie znał, ale pamiętał dwa duże baraki dla Żydów z Polski i Holandii. Żydzi ci byli tam z kobietami i dziećmi. W 1949 r. przypomniał sobie jeszcze, że Żydzi byli uczeni przez SA-mannów podstawowych zasad musztry wojskowej. Widział on Żydów prowadzonych do pracy przy autostradzie przez funkcjonariuszy SA (przeważnie byli to młodzi ludzie). Według niego SA-manni wyrządzili Żydom najwięcej szkody m.in. strażnicy strzelali do nich, czasami bili. Współtowarzysze ofiar grzebali ich zwłoki na Kalwarii (najprawdopodobniej obok tzw. Domku Maryji) w pojedynczych grobach. Pamiętał również epidemię tyfusu w obozie.
Paweł Żuk [14] z Leśnicy, zam. ul. Brzegowa 12, przywoził kapustę do obozu i dał jeńcom (czyżby chodziło o wcześniejszy obóz jeniecki ?) tytoń, za co został aresztowany. Wspominał on w pierwszych latach po wojnie, że starsi SS-manni byli mniej groźni, niż młodsi SA-manni. Widział groby żydowskie z tabliczkami z napisanymi na nich danymi osób pogrzebanych. W styczniu 1945 r. Niemcy te tabliczki zabrali ze sobą podczas ewakuacji. Świadek zapamiętał, że jeśli ktoś się oglądał, idąc szosą i patrząc na obóz, narażony był na ostrzelanie przez służbę wartowniczą. P. Żuk wspominał również fakt, iż w pewną niedzielę idąc wraz z innymi do kościoła na Górze Św. Anny zaobserwował zdarzenie, w którym SA-manni gonili więźniów, bijąc zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Przechodzący ludzie nie mogli na to patrzeć. Świadek ten mieszkał w okresie wojny na Górze Św. Anny, skąd mógł zaobserwować położony poniżej obóz,
który rozciągał się po obu stronach drogi prowadzącej do Leśnicy. Zapamiętał on liczbę około 15 baraków (a raczej zabudowań) oraz około 20 strażników z Wehrmachtu. Zapamiętał też fakt wywiezienia jeńców radzieckich i przywiezienia koleją do Zdzieszowic transportu żydowskiego, który przyszedł stamtąd piechotą z eskortą „w czarnych i brunatnych mundurach”. Niektórzy Żydzi pracowali przy autostradzie, natomiast inni pracowali w obozie np. jako krawcy itd.
Kolejne świadectwa pojawiły się w związku z wspomnianą już sprawą byłego SA-manna z Katowic-Kochłowic, Wilhelma Przybyły (Przybilli) ps. „Drzewo” [15], którego sprawę karną rozpatrywała GKBZH w Warszawie od lat 50. do 14.11.1977 r., kiedy została umorzona. W. Przybyłę uważano w oparciu o zeznania świadka L. Milera za dowódcę SA-mannów w obozie pracy przymusowej na Górze Św. Anny, co nie zostało dowiedzione w oparciu o dokumentację niemiecką. Ludwik Miler [16] zam. po wojnie na Górze Św. Anny ul. Powstańców 4, był podczas wojny strażnikiem obozu jeńców radzieckich i obozu dla Żydów w latach 1940-1942. Świadek wspominał o tym po wielu latach (tj. 5.10.1977 r.). Wg. niego baraki zbudowano w latach 1940-1942 i służyły one w tym czasie zarówno jeńcom radzieckim, jak i robotnikom żydowskim. Żydzi byli sanitariuszami w obozie jenieckim. Na przełomie sierpnia-września 1942 r. L. Miler trafił do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, być może w wyniku nierozważnej rozmowy z W. Przybyłą na temat realiów obozu żydowskiego.
Inny świadek Teodor Golczyk [17] zam. Poręba nr 24, 5.10.1949 r. wspominał, że w okresie 1940-1945 wielokrotnie jeździł końmi do obozu żydowskiego, gdzie widział około 400 więźniów z wymalowaną na ubraniach żółtą gwiazdą albo z wszytymi w ubrania pasami innego materiału.
Świadek Weronika Guzy [18] przesłuchiwana w tym samym czasie, zeznała, iż początkowo pracowała przy budowie obozowych baraków. Po przywiezieniu Żydów pracowała jako pomoc kuchenna w kuchni dla strażników. Potwierdziła ona fakt, iż pierwszymi dozorującymi robotników żydowskich byli członkowie SA. Żydzi mieli gwiazdy wymalowane na ubraniach i osobną kuchnię. Niektórzy z nich pracować mieli przy budowie autostrady już od 1940 r. W roku następnym wywieziono ich, a przywieziono jeńców radzieckich.
Jeńców pilnowali strażnicy z Organizacji Todt i żołnierze Wehrmachtu. Gdy jeńców wywieziono, wówczas przyjęto tzw. transport A (żydowski). Jeśli ktoś chorował trafiał do Oświęcimia (chodzi raczej o okres późniejszy od 1943 r.), a niedobory uzupełniano nowymi transportami. W 1943 r. do obozu przybyło SS. Osoby W. Przybyły świadek nie przypominał sobie.
Świadek Franciszka Guzy [19], szwagierka Weroniki wspominała w 1949 r. o jednym transporcie Żydów z Sosnowca i Będzina, który miał przyjechać w lipcu 1940 r. wraz z nadzorem SA z okolic Katowic. Niektórzy SA-manni nie znali dobrze języka niemieckiego. 300 Żydów pracowało w różnych komandach: budowa autostrady oraz szewców i krawców na terenie obozu. Robotnicy żydowscy uskarżali się na wyżywienie, o biciu świadkowi nie mówili. F. Guzy parokrotnie jeździła do Sosnowca do rodzin więźniów żydowskich umieszczonych w obozie. Pamiętała ono, że w 1941 r. SA-manni poszli do obozu żydowskiego z wódką i upili kilka Żydówek, co wg. świadka doprowadziło do podejrzenia o „Rasseschande”. Niemieckie władze po przeprowadzonym dochodzeniu zwolniły jednego z SA- mannów ze służby obozowej. Zabroniono rozmawiać o tym przypadku.
Kolejny świadek Paweł Wiesiołek [20] zam. na Górze Św. Anny Rynek nr 2, wspominał w 1949 r., że baraki były otoczone drutem kolczastym, zaś Żydzi rozmawiali ze sobą po polsku. Świadek otrzymał od zarządu gminy patent na wywóz nieczystości z terenu obozu. Podjeżdżał koniem pod bramę, wówczas furmankę zabierano i wywożono za bramę. Z Żydami rozmawiał na dystans kilku metrów, prosili go o kawałek chleba względnie papierosa.
Franciszek Płachetka (Plachetka) [21] z Góry Św. Anny dowoził do 1943 r. chleb do obozu, który był wypiekany u piekarza Ryszarda Izbickiego (wg. ustaleń autora piekarnia w Wysokiej) i składowany w magazynie żywnościowym poza obrębem obozu. Fr. Płachetka widział Żydów wychodzących do pracy w komandach, zaś od 1943 r. przestał stykać się z obozem, ponieważ jego administracja zmieniła się i odtąd nie dowoził tam chleba.
Dane o obozie uporządkowuje, aczkolwiek nie w sposób pełny, ankieta OKBZH w Opolu z 1967 r. Niektóre dane dotyczące obozu dla jeńców zostały opublikowane w wydawnictwie „Rejestr miejsc i faktów zbrodni...” z 1980 r.[22]. Fakty zbrodni miały miejsce w obozie jenieckim (wg. orzeczenia Komisji
BZH), natomiast trudno było je zidentyfikować w obozie żydowskim, ponieważ przyczyny wszystkich zgonów były naturalną konsekwencją przebywania w obozie. Wyjątkiem jest wypadek przy pracy na autostradzie, gdzie doszło wg. informacji z aktu zgonu do zmiażdżenia czaszki jednego z żydowskich robotników.
Obóz dla Żydów zlokalizowany był wg. w/w ankiety przy ul. Leśnickiej (ob. teren należący do Muzeum Czynu Powstańczego) 50 m. od szosy z kierunku Leśnicy. Komendantem był SS-Sturmbannführer Heinrich Lindner. Świadkiem występującym w tej ankiecie była Maria Kolonko [23] zam. w Porębie (raczej Góra Św. Anny) ul. Leśnicka 24, która zeznała w Komendzie Powiatowej MO w Strzelcach Opolskich, że komendantura obozu znajdowała się w gospodzie należącej do Kolonków (w latach 1938-1939 w posiadaniu ZPwN). Świadek zamieszkiwała kilkanaście metrów od obozu i dobrze zapamiętała szczegóły związane z nim, ponieważ często wchodziła na jego teren. Pamiętała, iż około 100 osób pracowało przy budowie autostrady dochodząc do pracy 8 km w kierunku Gogolina (Max Borger wspominał o 8 km od Rogowa w kierunku Strzelec Opolskich). Zapewne pomiędzy Gogolinem a Ligotą Górną znajdował się odcinek autostrady, na którym trwały intensywne prace budowlane. Budowano również lokalną drogę z Góry Św. Anny do Zdzieszowic. W 1943 r. panowała w obozie epidemia tyfusu, zmarło wówczas około 30 Żydów (ewidencja zgonów nie obejmuje ich). W wyniku tej epidemii zmarły również 3 osoby z jej rodziny. Kolonko zapamiętała pierwszego komendanta obozu, który nazywał się Behm, drugim był Lehman (obaj z Wrocławia), trzecim Lindner. Ostatniego z nich świadek zapamiętała dokładnie w związku z sytuacją zaistniałą w kuchni obozowej. Mianowicie raz przez przypadek przywitał się z kobietą pracującą w kuchni, pracowały tam zarówno więźniarki, jak i osoby z personelu pomocniczego. Gdy zauważył, że ta kobieta ma gwiazdę, wówczas spoliczkował ją. M. Kolonko podała, że więźniowie zostali wyprowadzeni z obozu 22.01.1945 r. w kierunku Zdzieszowic. Opowiedziała również inspektorowi KP MO St. Kłapsi, iż w jednym przypadku ulokowała uciekiniera żydowskiego w stodole, przez co uratowała mu życie. Człowiek ten odwiedził ją w 1946 r., aby jej za to podziękować. Obecnie (tj. w 1967 r.) zamieszkiwał on w USA.
Wiktor Zajdel został w 1968 r. powtórnie przesłuchany z powodu oskarżenia go o popełnienie zbrodni na więźniach obozu żydowskiego na Górze Św. Anny. Dodatkowe światło na tę postać rzuciło zeznanie Frejlicha Szyji [24] z Jaworzna, który zeznał, że Zajdel pilnował Żydów poza obozem i przy pracach budowlanych na autostradzie. 8 osób zmarło tam z wycieńczenia pracą i tam zostali pochowani.
Zachowało się również świadectwo francuskiego Żyda Louisa Fogla [25] z Lyonu, który przebywał krótko na Górze Św. Anny jako rekonwalescent po przebytej chorobie. Przybył tam transportem z 8/9 września 1941 r. przez Koźle i Jaśkowice. Żydzi zachodnioeuropejscy tzw. Westjuden pracowali początkowo w kuchni obozowej, później przy autostradzie w godzinach od 7.30 do 17.30 z półgodzinna przerwą obiadową. Otrzymywali 300 gram chleba oraz dobrą zupę w ilości 1 litra na osobę na cały dzień. Zupę jedli dysponując 25 kompletami naczyń na 150 osób. Wg. niego w 1943 r. obóz w Blachowni Śląskiej przyjmował Żydów z przepełnionego obozu na Górze Św. Anny. L. Fogel zapamiętał postać Lagerinspektora Hansschilda, który był odpowiedzialny za przemieszczanie więźniów pomiędzy obozami RAB.
Jeden ze świadków w sprawie W. Przybyły zeznał, iż z obozem na Górze Św. Anny związany był również nadinspektor Hentschel, który zajmował się od sierpnia 1943 r. do stycznia-lutego 1945 r. likwidacją obozów „OS” z placówki zwanej „Dienststelle Annaberg”.
W 1944 r., a może i wcześniej, robotnicy żydowscy pracowali w fabryce benzyny syntetycznej w Zdzieszowicach (Schaffgotsch-Benzin-Werke), skąd w sierpniu tegoż roku zbiegł więzień obozu na Górze Św. Anny, „Bombensucher” Abraham Najeder z Suchej Beskidzkiej, ścigany później przez Gestapo, podobnie jak dwóch innych Żydów zbiegłych z obozu. Źródłem informacji w tym przypadku są akta przechowywane w Archiwum Państwowym w Opolu (zespół akt „Landratsamt Leobschütz”)[26].
Wykaz obozów podległych bezpośrednio Himmlerowi opublikowany w 1979 r. w Arolsen podaje, że od 1.04.1944 r. obozy pracy z okolic Gogolina, Strzelec Opolskich, Koźla i Sławięcic podlegały władzom obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Zaskakującą w świetle zebranych materiałów wiadomość podaje F. Piper w artykule o podobozie oświęcimskim w Blachowni
Śląskiej: „w marcu lub w kwietniu 1942 r. zlikwidowano dawniej zorganizowany obóz na Górze Św. Anny oraz obóz w Grabówce [...] i utworzono obóz żydowski na terenie Sławięcic...” [27]. Zdaniem autora informacja ta jest błędna, ponieważ wobec wymowy dokumentów (akta zgonów 1941-1943) oraz zeznań naocznych świadków istnienie obozu w latach od 1940 lub 1941 do 1945 r. jest niepodważalne. Stanowisko autora pozostaje zbieżne w tej kwestii z ustaleniami A. Koniecznego [28].
Dla przeprowadzenia pełniejszej weryfikacji danych o obozie na Górze Św. Anny autor referatu uważa za konieczne zlokalizowanie dawnego cmentarza obozowego oraz dokonanie na nim ekshumacji zwłok, co wg. ustaleń do tej pory nie nastąpiło [29].
Równocześnie zastrzega, że wymienione w referacie osoby zostały opisane jedynie w celach badawczych i przedstawiono je obiektywnie w świetle znanych dokumentów, a co do ich roli nie wyciągnięto wniosków pozanaukowych. Referat powyższy stanowi jedynie próbę oceny aktualnego stanu badań i możliwie rzetelnego wykazania braków, których likwidację należy traktować jako zadanie pierwszorzędnej wagi. Można to osiągnąć w drodze usilnych poszukiwań archiwalnych, szczegółowej analizy relacji i zeznań byłych więźniów, jak również innych świadków. Autor ma zamiar dokonać tego w przygotowywanej rozprawie dysertacyjnej pt. „Eksterminacja ludności żydowskiej w rejencji opolskiej w latach 1938-1945”.
Janusz Oszytko
Przypisy
[1] Konieczny A., „Organizacja Schmelt” i jej obozy pracy dla Żydów na Śląsku w latach 1940-1944, Acta Univ. Wratisl. Stud. Fasz. 1992 t. 15, s. 299.
[2] Cybulski B., Żydzi polscy w prowincji górnośląskiej w latach II wojny światowej, Śląski Kw. Hist. „Sobótka” 1989 R. XLIV, nr 1, s. 137.
[3] Relacja S. Swimmera w posiadaniu Fortunoff Video Archive, Yale University Ct USA.
[4] Das nationalsozialistische Lagersystem, Hrsg. von M. Weimann, mit Beiträgen von A. Kaiser und U. Krause-Schmitt, 2 Auflage, Frankfurt 1990, s. 58-59, 62.
[5] Die Schlesische Franziskanerprovinz in Jahre 1940; relacja o utworzeniu obozu dla volksdeutschów w Domu Pielgrzyma 10.08.1940 r.
[6] ŻIH Warszawa, Archiwum, sygn. 301/523.
[7] Tamże, sygn. 301/3486.
[8] Tamże, sygn. 301/1492.
[9] OKBZH w Opolu, sygn. SOO/93 (II K39/50), s. 30.
[10] Tamże, sygn. Ds 3/68.
[11] Tamże.
[12] ŻIH Warszawa, Archiwum, sygn. 301/914 oraz 301/4887 (druga relacja dotyczy Marka Czerwińskiego, ur. w 1912 r. w Warszawie, b. żołnierza Legii Cudzoziemskiej, deportowanego z Francji do Annabergu, stamtąd do Birkenau i do Łazów w Kieleckien, skąd uciekł do lasów jędrzejowskich. Partyzant BCh).
[13] OKBZH Opole, sygn. SOO/93 oraz Ds 300/49, s. 33.
[14] Tamże.
[15] Tamże, s. 27.
[16] Tamże, s. 28.
[17] Tamże, s. 27.
[18] Tamże, s. 26.
[19] Tamże.
[20] Tamże.
[21] Tamże.
[22] Rejestr miejsc i faktów zbrodni popełnionych przez okupanta hitlerowskiego na ziemiach polskich w latach 1939-1945, woj. opolskie, Warszawa 1980, s. 22.
[23] OKBZH Opole, Ds 3/68.
[24] ŻIH Warszawa, Archiwum, sygn. 301/921.
[25] tamże, sygn. 301/76.
[26] AP w Opolu, zespół „Landratsamt Leobschütz”, sygn. 71, ss. 14 i 16.
[27] Piper F., „Podobóz Blechhammer”, Zesz. Oświęc., nr 10, Oświęcim 1967, s. 47.
[28] Konieczny A., Tamże, s. 305.
[29] Zgony 54 żydowskich robotników przymusowych dokumentują akta b. Standesamt Annaberg, obecnie przechowywane w USC w Leśnicy; 21/1941, 23.25.26.28.29.30.33.36.37.38.39.44.63.64.65.66.67.68.69.70.71.72.73.76.77.78.79.80.81.82.83.84.85.86.87.88.89.90.91.92.93.94.9.97.99.100.101.102/1942, 1.2.3.7.8/1943. Wg. ustaleń K. Świerkosza obóz na Górze Św. Anny z dniem 27.11.1942 r. przekształcono czasowo na tzw. „Judenkrankenlager” tj. obóz dla chorych Żydów, ale w aktach zgonów figuruje wyraźnie nazwa „Reichsautobahnlager Annaberg”.

« Wróć